Hejt – bliski kuzyn molestowania

 

Pomysł na ten tekst zrodził się, gdy obserwowałam hejtera w akcji na profilu jednej z moich biznesowych znajomych, która opublikowała w sieci tekst poświęcony interesującemu ją zagadnieniu zawodowemu. Rzeczony pojawił się na biznesowym LinkedIn z tak dużym ładunkiem agresji, że na długą chwilę odjęło mi mowę i nie byłam pewna, czego jestem świadkiem. Ba, przy całej życzliwości dla ludzi – gotowa byłam na początku szukać uzasadnienia, że może szaleju się napił, wódki nadużył, zły go opętał, wypalił się do cna, sens roboty stracił… bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach… Jednak z każdym kolejnym komentarzem moja empatia malała.

 

Barbarzyńcy i profesjonaliści

Przyglądałam się kolejnym komentarzom pod opublikowanym tekstem, targana skrajnymi odczuciami wobec ich autora, znanego, jak na posiadacza profilu LinkedIn przystało, z imienia, nazwiska, stanowiska i nazwy firmy, nomen omen, doradzającej biznesowi. Pana, który się rozpędzał jak rozjuszony nosorożec, gotowy zniszczyć każdego, kto stanie na jego drodze. Szafującego nazwami firm i nazwiskami klientów przez wiele godzin, szarżującego na ślepo, mimo próśb ze strony właścicielki profilu, osoby z wielką biznesową klasą i jej LinkedIn’owych znajomych, do których grona ów hejter nie był zaproszony. Przyszedł „za kimś”, czyli za komentarzem kogoś ze swojego kręgu.

 

Hejter – inspirator

Pierwsze zaskoczenie w opisywanym przypadku było związane z biznesową przestrzenią, w której hejter się pojawił. Wywołał zdumienie nie tylko obserwujących, ale administratorów portalu LinkedIn, którzy w innych krajach nie spotykają się często z takimi zjawiskami. Okazał się jednak inspiracją do stworzenia w gronie HRI pomysłu aktywnego, i sprawdzimy na ile skutecznego, przeciwdziałania hejtowi w biznesowej przestrzeni publicznej. Opiszę ten pomysł w kolejnej publikacji, żeby podzielić się z Wami wypracowaną praktyką.

 

Kluczowe pytania dotyczące hejtu

Odpowiadając zawodowo za rozwój pracowników i firm, powinniśmy zawsze stać po jasnej stronie mocy jako profesjonaliści, odpowiedzialni za efekty komunikacji – w realu i w necie. Żeby wspierać innych, przygotujmy się najpierw sami na skuteczne i mądre reagowanie w sytuacjach naruszania zasad profesjonalnej komunikacji w otoczeniu. Dlatego zacznijmy od odpowiedzi na pytania kluczowe dla omawianej dziś kwestii:

  • Czym jest hejt?
  • Czym hejt różni się od krytyki?
  • Dlaczego wolność do krzywdzenia innych jest zaprzeczeniem wolności, profesjonalizmu i przyzwoitości?
  • Dlaczego zdobywanie popularności w oparciu o hejt i skandale jest nieopłacalne i zgubne w skutkach?

 

Hejt – akt cyberprzemocy

Hejt to spolszczona nazwa ang. słowa hate, czyli nienawiść. W znaczeniu potocznym oznacza wyrażenie swojej opinii lub niechęci za pomocą słów, obrazków, memów itd. w sposób obraźliwy, niemerytoryczny, nastawiony na obrażenie czyli zranienie drugiej osoby. Jest aktem cyberprzemocy.

 

Toksyczna żółć i sianie nienawiści

Hejt jest jak żółć i toksyna, która wylewa się z hejtera, zanieczyszczając teren, na którym działa. Jeśli mamy już wypracowane metody radzenia sobie z takim szkodnikiem, wówczas potrafimy:

  • bezzwłocznie zareagować – nie dopuszczając do większych strat,
  • szybko się zabezpieczyć, podejmując działania zabezpieczające przez toksyną,
  • szybko usunąć skutki toksyny w swoim otoczeniu.

Przygotowani zawczasu – wiemy, że troll, pozbawiony uważności, odchodzi w poszukiwaniu pożywienia gdzie indziej, a rzucone na wiatr ziarna nienawiści, nie wyrosną bez pożywki i podlewania. Wiemy też, że smrodek toksyny po hejterze nie utrzyma się długo w zdrowej atmosferze, wypełnionej wzajemnym szacunkiem i respektem dla uczuć i wartości.

 

Gwałt na ludzkiej godności i emocjach

 

Jeśli jednak nie mamy doświadczenia w radzeniu sobie z hejterem, padamy jego ofiarą – jak w przypadku gwałtu lub molestowania:

  • człowiek zaczyna się wstydzić, że taka sytuacja miała miejsce na jego profilu,
  • czuje dyskomfort, że naraził swoich znajomych i odbiorców na tak przykre doświadczenia,
  • zaczyna czuć się winny, że być może sprowokował czymś napastnika,
  • czuje się ubrudzony ową żółcią, zbrukany, poniżony – nie rozumie, dlaczego ktoś nieznajomy, bez zaproszenia, żadnego powodu i uprzedzenia, napadł na niego i narusza jego godność osobistą.

 

Hejtowanie a krytyka

Pisałam już o tym na blogu „Jesteś marką” (Dobry, zły czy brzydki) – hejtowanie różni się od krytyki tym, że jest nastawione na celowe zranienie i zrobienie komuś przykrości, w odróżnieniu od krytyki, której celem jest rozwój – spowodowanie, aby ktoś zmienił coś lub siebie na lepsze, rozwijał się.

 

Krytyka ma na celu zmotywowanie kogoś nie kijem i raniącym słowem, lecz życzliwym, a przynajmniej pełnym szacunku dla obu stron, trafnym argumentem – do pożądanej, dobrej zmiany lub w jakimś jasno określonym celu, który jest akceptowalny dla obu stron.

 

Hejter nie słucha argumentów, nie ustala celu. On korzysta z okazji do zaistnienia  poprzez atak – kosztem drugiej osoby. Taką osobę traktuje przedmiotowo, jako narzędzie realizacji swoich celów, ofiarę, która ma się przed nim bronić na arenie, przy licznej, przez napastnika skrzykniętej widowni, żądnej hucpy. Im liczniejszej i żwawo lajkującej – tym lepiej – to  zagrzewa hejtera do dalszego gwałtuczynienia.

 

Krytykę, jako profesjonalną formę wyrażania negatywnej oceny, rozpoznamy po sposobie komunikowania, w który wpisany jest szacunek do respondenta, powiązany z dobrze rozumianą asertywnością. W końcu, na drugim krańcu nienawiści jest życzliwość, poszanowanie godności osobistej i miłość bliźniego.

 

Wolność w granicach przyzwoitości

Ramą wolności (bynajmniej nie jej ograniczeniem) są wspomniane powyżej wartości, wpisane m.in. w system obowiązującego prawa. Zdarzało mi się słyszeć z ust pseudo-dziennikarzy, pseudo-blogerów czy pseudo-influencerów, że nikt im nie będzie ograniczał wolności do wyrażania własnych poglądów. Tak długo jak ich poglądy nie naruszają personalnie wartości innych ludzi i godności osobistej. Jeśli jednak forma wyrażania własnych opinii jest skierowana ad personam, ignoruje prośby o zaprzestanie ataku i gwałci cudze wartości – tego typu pseudo-wolność jest zaprzeczeniem wolności, profesjonalizmu i przyzwoitości. Jest naganna, psuje kapitał zaufania społecznego i jakość debaty publicznej. Bo internetowe trolle i hejterzy, poza uważnością, karmią się ludzką krzywdą.

 

Internet – przestrzeń wpływu dobrego lub złego

Od każdego lidera i profesjonalisty, nie tylko w HR, możemy oczekiwać rozumienia różnicy między korzystaniem z własnego wpływu w sposób dobry dla otoczenia, a zdobywaniem popularności w oparciu o hejt, manipulacje i skandale, które skutkują dziś „klikalnością”, farmami fanów i chwilową uwagą odbiorców (social) mediów, w których hejt sprzedaje się jak świeże bułeczki (ciekawe, kto tworzy ten popyt).

 

Nie negocjujemy z terrorystą

Najciekawsza obserwacja z opisywanego dziś kejsu – niech stanowi podsumowanie tego tekstu. Ów hejter, gdy otoczenie zaprotestowało przeciwko niegrzecznej formie „konwersacji” i naruszaniu przez niego zasad profesjonalnej i przyzwoitej komunikacji – zażądał dialogu!

Otóż – a dotyczy to każdego – na przywilej dialogu trzeba sobie zasłużyć  m.in. szacunkiem okazanym sobie i partnerowi, czego każdemu liderowi i profesjonaliście życzę. Trzymam też kciuki, aby każdy z nas zawsze miał odwagę stać po dobrej stronie mocy, czyli z dala od tłuszczy klaszczącej hejterowi.

Jako HRI obiecaliśmy promować dobre praktyki i aktywnie przeciwdziałać złym. Zatem przypominamy – PROFESJONALISTA NIE HEJTUJE.

Czekam na Wasze doświadczenia dotyczące radzenia sobie z hejterami lub na ważne pytania, na które wspólnie poszukamy odpowiedzi w związku z odpowiedzialną komunikacją w przestrzeni publicznej.

 

 

Joanna Malinowska-Parzydło

Autor: Joanna Malinowska-Parzydło

0 komentarzy

Może Cię zainteresować

Odwiedź nas

Zaglądajcie na nasze kanały społecznościowe, gdzie znajdziecie
wszystkie najnowsze informacje o HRI i nasze publikacje.

Facebook

YouTube

LinkedIn

Share This