Milenialski Demon Y, czyli słów kilka o tym, że diabeł nie okazał się taki straszny

Magdalena BobbeNiedawno trafiłam na wywiad z Simonem Sinekiem zatytułowany „Millennials Question”, (link) w którym dzieli się on swoimi spostrzeżeniami na temat tego, jak Millenialsi odnajdują się na rynku pracy. Obraz Millenialsów oczami Simona Sineka jest przerysowany i tendencyjny, ale nie sposób odmówić mu kilku trafnych spostrzeżeń. Poza tym, forma wypowiedzi niezwykle dowcipna!  Polecam obejrzenie wywiadu załączonego w linku powyżej. Dla Sineka Millenialsi to wspaniałe dzieciaki, które, gdy nie dostają tego, czego chcą w pracy, najchętniej wypłakaliby się w „maminy” rękaw.

 

Od kilkunastu lat jesteśmy straszeni pokoleniem Y, a tymczasem Millenialsi to dzisiaj rzeczywistość rynku pracy. W USA jest to populacja, która swoim rozmiarem przewyższyła pokolenie Baby Boomers, a w 2020 roku ma stanowić 75% wszystkich pracowników na świecie. Czy demony się obudziły? Nie widzę tego w ten sposób, choć Millenialsi przemodelowali sposób myślenia o pracy i skłonili pracodawców do podjęcia działań w kierunku podniesienia standardów funkcjonowania organizacji. I chwała im za to!

 

Odczarujmy tę żabę – czyli pokolenie na nasze czasy

W sumie żaba sama się odczarowała, bo dorosła i zaczęła dojrzałe życie, więc i ma za sobą pierwsze doświadczenia zawodowe. Zapewne, jeśli ma trzydzieści lat, zmieniła kilka razy miejsce pracy, w poszukiwaniu tego, na czym jej najbardziej zależy. Zależy jej na filmie, która podziela jej wartości i z którą może się rozwijać. Millenialsi z natury swej optymistyczni, mają ogromny apetyt na życie, a praca nie może im w tym przeszkadzać. Sporą uwagę przywiązują do życia prywatnego, oczekując dużej swobody i elastycznego czasu pracy. Nie chcą być wyciskani niczym cytryna. Poza tym aktywnie i w każdej dziedzinie życia korzystają z technologii i mediów cyfrowych, przez co mają dostęp do informacji w każdej chwili i z wielu źródeł. Dzięki dostępowi do internetu mają znajomości na całym świecie, więc znaczenie granic ma dla nich wymiar jedynie symboliczny. Biegłość technologiczna powoduje, że pracują szybciej niż wcześniejsze generacje i pełniej potrafią korzystać z technologii. Są dobrze wykształceni, a ciągły rozwój trakturą jak sposób na życie. Poza tym Millenialsi są odpowiedzialni społecznie, więc ważniejsza jest dla nich jakość życia i doświadczenia życiowe, niż posiadanie. Taka postawa wydaje się być jedynie słuszną w czasach, gdy po 250 latach od rewolucji przemysłowej natura pokazuje nam, że przekroczyliśmy pewne granice i przegrywamy w nierównej walce z żywiołami. Oczywiście jest to jeden aspekt odpowiedzialności. Są świetnie przygotowani do pracy w realiach wolnego rynku i globalizacji. Nadto społecznie tolerancyjni, chcą być traktowani i traktują innych autonomicznie.

 

Millenialsów ukształtowały realia ekonomiczne i polityczne. W Polsce pokolenie Y nie pamięta czasów PRL, za to wzrastali w czasach niespotykanego nigdy wcześniej postępu technologicznego. Mówiąc krótko, pokolenie na nasze czasy i na miarę warunków w jakich wzrastali.

 

Czy Demon Y obudził się i zawładnął rynkiem pracy?

Z mojej perspektywy nie, choć Millenialsi zmienili wiele w miejscu pracy. Zaczęliśmy nie tylko mówić, ale wdrażać wartości. Firmy budują kulturę organizacyjną opartą o wartości, które mają jednoczyć pracowników i łączyć z nią na dłużej. Organizacja musi być wiarygodna, a przekaz spójny z rzeczywistością, bo w dobie powszechnego dostępu do informacji i szybkiego jej obiegu, fałsz szybko zostanie wykryty. Buduje się przyjazną atmosferę wraz ze strefami relaksu. Wprowadza się elastyczne formy czasu pracy. Działania CSR mają pokazać, że w organizacji jest wrażliwość społeczna. Przykłada się wielką wagę do działań adaptacyjnych, wprowadzając systemowe programy on-boardingu. Uczymy bezpośrednich menedżerów udzielać bieżącej informacji zwrotnej i leadership’u. Kompleksowe działania employer brandingowe przenikają każdy proces w HRM. Uważam nawet, że to Milenialsi skłonili firmy do większej uważności i wsłuchania się w potrzeby jednostek. Odzwierciedleniem tego procesu są np. kafeteryjne systemy benefitowe – czyli każdemu według potrzeb. Wprowadzili firmy na wyższy poziom korporacyjnej piramidy Maslowa przez konieczność wskazywania na wiarygodne i autentyczne przywództwo. Takie mówienie, że Millenialsi wprowadzili wyższe standardy do organizacji jest oczywiście generalizacją, ale przez jasno sprecyzowane oczekiwania (niektórzy powiedzą roszczeniowość), spowodowali, że firmy zaczęły rzeczywiście troszczyć się o pracowników, by ich z sobą związać na dłużej. Bo nie miały innego wyjścia.

 

Kilka słów na koniec…

Wsłuchałam się z zainteresowaniem w to, co i jak mówi Simon Sinek, przyszła mi do głowy jedna myśl. Pewnie za dwadzieścia lat obecni Millenialsi również będą wyrażać głośno i z taką samą żarliwością troskę o los im współczesnego świata i narzekać na wchodzące na rynek pracy nowe pokolenie lub narzekać na brak elastyczności u pokolenia X. Taka rywalizacja międzypokoleniowa, wyrażająca się w uznaniu za właściwe tego, co nasze. W przypadku Milenialsów zaczęła już panować „HRowa psychoza” tak duża, że czasem wydaje mi się, że nie zauważyliśmy, iż część tego pokolenia już na rynku pracy się zadomowiła. W związku z niskim poziomem bezrobocia i niedopasowaniem strukturalnym kwalifikacji i umiejętności, cechy i potrzeby pokolenie Y z większą intensywnością wpływają na obecnych pracodawców. Ważne, aby plusy nie przesłoniły minusów – cytując klasyka. W przypadku Millenialsów mamy pokolenie na miarę naszych czasów: technologicznie zaawansowane i bez barier.

 

Czekam na Państwa komentarze i zapraszam do dyskusji na blogu!

 

PS. Autorka nie należy do pokolenia Y z metryki, ale z przekonania na pewno????.

 

Magdalena Bobbe

Autor: Magdalena Bobbe

0 komentarzy

Może Cię zainteresować

Odwiedź nas

Zaglądajcie na nasze kanały społecznościowe, gdzie znajdziecie
wszystkie najnowsze informacje o HRI i nasze publikacje.

Facebook

YouTube

LinkedIn

Share This