Gdyby ktoś powiedział mi w grudniu, co czeka nas w najbliższych tygodniach, to powiedziałabym: to niemożliwe. Skala epidemii – skutki dla funkcjonowania rodzin, firm, kraju – okazała się trudna do wyobrażenia. Jednak stało się – i warto teraz zadbać o to, aby zminimalizować koszty własne.
#lęk #emocje #BiznesWczasachKoronowirusa #Covid19
EMOCJE W CZASACH KORONAWIRUSA
Zadałam sobie i wielu osobom pytanie: co dzieje się teraz w ich głowach i jakie uczucie w nich dominuje. Otóż najczęściej pojawiało się słowo LĘK. Obawa o rodzinę, o siebie, o zdrowie, o pracę, o pracowników, o biznes, o finanse, o przyszłość… Co będzie dalej? Sprzymierzeńcem lęku jest dzisiaj czas. Nie tylko dlatego, że każdy kolejny dzień zmienia sytuację na jeszcze trudniejszą, ale też dlatego, że odizolowani, zamknięci w domach – rozmyślamy.
STUDIUM PRZYPADKU. PEWNIE TEŻ TAK MASZ?
Mój lęk także się zwiększa wraz z upływem czasu. Czuję go cały dzień, zwłaszcza wieczorem, gdy podsumowuję, to co wydarzyło się, udało albo – o zgrozo – „padło”. Zadaję sobie pytania: Co może pomóc w zarządzeniu lękiem? Co może go obniżyć w obecnej, wyjątkowej sytuacji?
- Wiedza? W teorii tak. Ale obecnie w świecie VUCA „do kwadratu” – nie mamy dostatecznej, stuprocentowej wiedzy, która da odpowiedzi na wszystkie pytania i wskaże rozwiązania. Nic nie jest pewne, są tysiące możliwości.
- Strategia? Dziś jest na papierze. Codziennie żyjemy scenariuszami i nowymi taktykami – wczoraj najważniejsze było „to”, dzisiaj jest „tamto”. A jutro…Właśnie…co będzie jutro?
- Inni ludzie? Tak … o ile ich sytuacja, postawa, sposób myślenia stawia tamę zbiorowej histerii. Z czasem tama się osłabia, bo pytań jest coraz więcej.
MASZ WPŁYW NA LĘK.
W sytuacji tak wielu niewiadomych, skupiam się na sobie, mojej postawie wobec lęków. Wiem, że przynajmniej częściowo ode mnie zależy, jak poradzę sobie z przeżywaniem obecnej sytuacji. Co w takiej sytuacji warto przeanalizować?
Na co mam wpływ, a co jest zupełnie poza moim zasięgiem? Poczucie kontroli nad sprawami, na które mam wpływ, obniży mój lęk. Mam wpływ także na to:
- jak się zachowuję,
- jak będę przyjmować informacje, które do mnie docierają,
- jak zarządzam emocjami.
Umawiam się ze sobą, że nie będę nadinterpretowywać świata, używając „skali beznadziejności”. To co mam w głowie, to jest MOJA ocena, a NIE rzeczywistość. Takie podejście mnie uspokaja
Komu mam ufać?
Prof. James Crabtree z Uniwersytetu w Singapurze powiedział, że społeczeństwa, które mają stosunkowo wysoki poziom zaufania do ekspertów, lepiej reagują na epidemię wirusa. Dlatego Singapur, Korea Południowa, czy Tajwan wydają się lepiej radzić sobie z epidemią, niż Włochy i USA – podsumował.
Ja decyduję, pod wpływem jakich i czyich opinii działam. Do kogo mam zaufanie, nawet jeśli nie posiadam wszystkich informacji? Czy wybieram drogę tych, którzy mówią: ogranicz swoje aktywności poza domem do minimum, bo to wpływa na zwiększenie ryzyka epidemii? Czy tych, którzy radzą: staraj się nie wychodzić z domu, ale w ramach osobistej wolności. Nie chodzi tu o zarządzenia odgórne, że mam nie wychodzić z domu, bo to kara. Chodzi o to, co jest moim kompasem, któremu ufam dla swojego dobra i dobra tych, którzy są dla mnie ważni.
To pytanie o źródło referencji, do którego się odwołuję w trudnych chwilach, kiedy nie wiem, co myśleć i co robić. Do kogo mam zaufanie? Nie tylko analizując sytuację epidemiczną, ale także gospodarczą, ekonomiczną, zawodową – jakie powinnam podejmować decyzje finansowe, dotyczące kariery?
Co jest dla mnie najważniejsze i czy właśnie tym kieruję się na co dzień?
Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka oczywista. Większość powie: zdrowie, rodzina, dobro własne i pracowników. Tylko, co to dalej oznacza? Na ile jestem gotowa zmniejszyć swoje różne oczekiwania w biznesie? Czy mam odwagę, w dyskusji z szefami, powiedzieć: to co robimy nie jest zgodne z potrzebami ludzi, logiką sytuacji, bezpieczeństwem? Albo, że takie, czy inne pomysły spowodują u ludzi jeszcze większy niepokój.
Podejmowanie codziennych decyzji biznesowych może dodawać „lęku do lęku” albo go tonizować. Nie intencja, a działanie jest kluczowe.
Czy mogę dać sobie przyzwolenie na lęk i strach?
Z mojej perspektywy to kluczowe pytanie. Ja, Ania, mówię: TAK. Niezależnie od tego, kim jestem i co robię w firmie, mam prawo do lęku i szczerego powiedzenia pracownikom, że też się boję i nie znam wielu odpowiedzi. Ale próbuję różnych rozwiązań każdego dnia – z ludźmi, którzy rozumieją moje intencje, bo je otwarcie przedstawiam. Działam i szukam wspólnie rozwiązań – kolekcjonuję małe „wygrane”.
Dzisiaj to takie „sprawdzam” w realnym życiu, dla tego, co mówimy o sobie w PRowych wizytówkach. Kim naprawdę jestem? Faktyczny sprawdzian tego, kim naprawdę jestem.
Co dla mnie z tego wszystkiego wynika? Co robię, aby lęku nie zwiększać?
- Zapobiegam konfliktom w relacjach z innymi i NATYCHMIAST je rozwiązuję. Czy to w domu, czy w pracy mówię otwarcie o swoich emocjach, planach, działaniach, przemyśleniach. Dlaczego to robię? Wiem, że sprawy niezałatwione, niejasne, jedynie POTĘGUJĄ lęk.
- Nie podejmuję poważnych decyzji w momencie przeżywania silnego lęku. Analizuję możliwe dane, ale nie robię natychmiastowych zwrotów – o 180 stopni (chyba, że zagrożone jest życie). Uelastyczniam swoje działania, dostosowuję się, ale nie zmieniam gwałtownie azymutu. Nie w pierwszym momencie, gdy przychodzi mi do głowy nowy „paniczny pomysł”. Lęk nie jest dobrym doradcą – on mnie wypycha w nieznanym kierunku, ale nie daje podpowiedzi, tylko niepewność. Jeśli jest silny, to obniża zdolność do myślenia racjonalnego i krytycznego. A ja chcę go chociaż w części ujarzmić, żeby móc działać z sensem. Nie miotać się.
Ja wybieram te dwie rzeczy, a ciekawa jestem, co dla Was jest ważne?
LĘK JEST NATURALNY
Lęk jest naturalnym stanem emocjonalnym. Jest normalną reakcją na sytuacje stresujące. Ale dzisiaj możemy odczuwać jego nasilenie. Nie chcąc być pod jego paraliżującym wpływem, podejmuję decyzję, że będę żyć z nim świadomie, OGRANICZAJĄC TAM GDZIE MOGĘ jego oddziaływanie na dom i pracę. Podstawą takiego podejścia jest to, że moja rodzina i ludzie, z którymi pracuję, są dla mnie ważni.
Jestem najpierw człowiekiem, potem pracownikiem, dlatego uważam, że zarządzanie lękiem jest teraz kluczowe. Zapytasz, dlaczego tak myślę? Lęk jest marnym doradcą biznesu. Będąc pod jego silnym wpływem, działamy tak, że biznes może się nie udać.
Autor artykułu: Anna Pfejfer-Buczek: Partner Zarządzający, Transition Group.
0 komentarzy